Kulturalne Centrum Samopomocy
Obecnie coraz więcej osób mierzy się z osamotnieniem, wykluczeniem społecznym, poszukuje wsparcia innych przy realizacji swoich pomysłów. Brzmi znajomo? Pomysł na tę innowację powstał ponad rok temu, w czasach względnego pokoju. W obliczu wojny w Ukrainie jeszcze mocniej zyskuje na wartości.
Zdecydowana większość organizacji i instytucji działających na polu kultury, poszerzyła swoją działalność o pomoc uchodźcom i uchodźczyniom. Jak przejść od zorganizowanego wsparcia do samopomocy? O tym rozmawiamy z Wojtkiem Matejko z Osiedla Jazdów.
Kulturalne Centrum Samopomocy to…?
Miejsce, w którym mieszkańcy mogą się spotykać, sieciować i praktykować samopomoc. Nasza innowacja zakłada upowszechnianie na większą skalę idei samopomocy w instytucjach i nie-instytucjach kultury oraz wypracowanie metody przygotowania tych jednostek do współpracy z oddolnymi grupami samopomocowymi.
Pomysł ten jest właśnie w trakcie testowania w ramach Inkubatora pomysłów. Kogo zaprosiliście do współpracy?
Rozwiązanie jest testowane na Osiedlu Jazdów, w ramach działania Jazdowskiego Centrum Samopomocy oraz w dwóch warszawskich domach kultury – Wolskim Centrum Kultury i DK Śródmieście. Już podczas pierwszych spotkań w tych instytucjach, wyłoniły się osoby chętne do sprawdzenia z nami tej koncepcji. To zazwyczaj są osoby, które albo przez ostatnie miesiące, albo dużo wcześniej, pracowały z grupami zagrożonymi wykluczeniem.
Można powiedzieć, że trafiliście w punkt z terminem. Przypadek?
Trafiliśmy bardzo. Jednak pomysł powstał przed kryzysem uchodźczym. Na Jazdowie od wielu lat zdajemy sobie sprawę, że funkcjonujemy w czasach wielu różnych, narastających kryzysów. Głęboko wierzymy, że droga samoorganizacji, oddolnego działania i wspierania się wzajemnie grup społeczności, to droga, która nam pomoże przetrwać, to metoda na budowanie społecznej odporności. W czasach, w których wszyscy są wklejeni do telefonów lub komputerów to jest to wyzwanie, ale tym bardziej wiem, że trzeba działać na rzecz krzewienia tych idei, a nie rozkładać ręce i mówić nie da się, to niemożliwe. Chcemy znajdować różnego rodzaju formy zachęcania ludzi do spotykania się razem i wciągania instytucji, które normalnie się tym nie zajmowały, żeby wspólnym wysiłkiem spróbować to zrobić. A czy się uda – zobaczymy.
Samopomoc – co się za tym kryje w waszej innowacji?
Chodzi o to, żeby ludzie mogli odkryć, że potencjał bycia ze sobą, to coś więcej, niż tylko robienie jednej konkretnej rzeczy razem. Kiedy widzimy się w grupie, z innymi, to wtedy naprawdę może dużo się wydarzyć. Od wielu lat obserwujemy to tutaj, na Osiedlu Jazdów. Będąc razem, idąc w określonym kierunku, można wiele zdziałać. Wątki, które mogą się z tego narodzić, mogą przerosnąć wszelkie oczekiwania. Wyobrażam sobie, że z takiej grupy, która spotyka się na nauce rysowania, nagle może stworzyć się grupa np. uchodźczyń, która założy swój zakład fryzjerski. Dowodem na to jest np. grupa walcząca o swoje prawa pracownicze, która się skonsolidowała. Właśnie u nas Ukrainki, które pracowały jako opiekunki osób starszych w Polsce, założyły właśnie taki związek zawodowy – pierwszy w Polsce w ramach inicjatywy pracowniczej.
Takie grupy często tworzą się same, czemu uważacie, że należy włączać w to instytucje?
Nasza innowacja jest po to, żeby zachęcać instytucje kultury do szerszego otwierania swoich drzwi. Szerszego niż konkretny rodzaj kursów, zajęć. Chodzi o dawanie możliwości współkreowania tych programów i wykorzystywania zasobów instytucji na potrzeby danej grupy. Jeśli mówimy o grupach wrażliwych, często są to osoby, które normalnie by do tego domu kultury nie trafiły.
Czyli tu nie chodzi o stworzenie zajęć skierowanych do konkretnej grupy?
Jedna ze ścieżek to właśnie wspólne zajęcia, z wykorzystaniem narzędzi kultury. Ale to nie tylko spotkania na zasadzie “zróbmy coś razem”, tylko konkretna oferta, z której mogą skorzystać. To jeden z kierunków – z istniejących grup uczestniczących w danych kursach, wyłaniają się oddolnie grupy właśnie samopomocowe, które zaczynają żyć własnym życiem i się organizować. A my im pomagamy się nieco ustrukturyzować. Druga ścieżka to kontakt z organizacjami pozarządowymi, które prowadzą różne grupy wsparcia. Będą mogli powiedzieć uczestnikom i uczestniczkom – słuchajcie, od dziś możecie wpaść do Domu Kultury Śródmieście i Wolskiego Centrum Kultury i tam się spotykać. Właśnie tym grupom, które są zintegrowane, będziemy oferować dodatkowo program kulturalny. Dla nich to będzie szansa na rozwój w tym obszarze, a dla instytucji nowa grupa odbiorców i otwarcie się na lokalną społeczność. Gdy to zadziała, to przez sieci powiązań mamy nadzieję, że będą dołączały kolejne grupy.
Jaka jest rola was i osób z instytucji w tym procesie?
Jesteśmy tylko na początkowym etapie, podczas pierwszych spotkań. Idea jest taka, że my jesteśmy tylko akuszerami takich grup, ale to ich członkowie są ich właścicielami i sami ustalają w jakim celu się spotykają i w jakim kierunku będą się rozwijać. My oferujemy pewną metodologię, narzędzia, dzięki którym będą sobie radzić z problemami, mają szansę spotkać się z osobami, które “mają podobnie”, mierzącymi się z podobnymi wyzwaniami. Nagle może się okazać, że te osoby pojawiają się w instytucji kultury i w naturalny sposób korzystają z tego, co oferują. Z drugiej strony można właśnie zacząć od konkretnego działania kulturalnego i później wypłynąć na szersze wody – wspierać się na innych poziomach, pomagać w różnych kryzysach czy problemach zdrowotnych.
Wyjaśnij proszę jakie kroki już podjęliście, a co jeszcze przed Wami do wiosny?
Zaczęliśmy we wrześniu pierwszymi spotkaniami z instytucjami. Później, w związku z tym co się działo u nas na Jazdowie, niestety nam ten proces się przesunął. Od listopada pracujemy nad materiałami szkoleniowymi – takimi budującymi wiedzę o samopomocy właśnie, o facylitacji grupowej, skierowane zarówno dla animatorów, jak i członków tych grup. Chcemy stworzyć taki prosty narzędziownik, instrukcję.
Od początku grudnia spotykamy się na warsztatach dla pracowników instytucji kultury. Podczas nich dzielimy się wiedzą, koncepcją, przegadujemy różne wątpliwości, sprawdzamy i szukamy rozwiązań. Kolejnym etapem będzie rekrutacja do grup, którą planujemy na początku stycznia. Później będą organizowane spotkania tych grup. Mam nadzieję, że te, które zostaną zawiązane, będą spotykać się w tych domach kultury, że będą otwarte na możliwość dołączania kolejnych. Cały test ma zakończyć się właśnie stworzeniem modelowego rozwiązania. Ostatnim – póki co – elementem będzie uporządkowanie wiedzy zebranej z tych miesięcy działań i stworzenie narzędziownika.
Wróćmy jeszcze do samego miejsca – Jazdowa, wspomniałeś o konieczności przesunięcia startu testowania, ostatnio głośno było o niepewnej przyszłości tego miejsca. Możesz powiedzieć coś więcej?
Zacznę od tego, że chcielibyśmy wychodzić poza nasz teren, zaszczepiać podejście do działań społecznych z innymi instytucjami kultury. I właśnie w takim momencie dostaliśmy od miasta sygnał, żeby nie wychylać się za mocno. Nasze propozycje dotyczące rozwoju Jazdowa nie są brane pod uwagę przy projektowaniu inwestycji. Pewne rzeczy wypracowujemy przez lata, czasem wspólnie z przedstawicielami m.st.Warszawy, a później przychodzi nowy rok, nowy proces i czujemy się tak, jakby poprzednie ustalenia zostały wyrzucone do kosza. To coś, z czym ciągle się borykamy. Trudno w takich warunkach o stabilizację. Ale jesteśmy i działamy. Mimo wszystko idziemy dalej w naszych propozycjach, myślimy jak zmieniać, jak zaszczepiać wartości oddolności, samoorganizacji, samopomocy w innych instytucjach. Cieszę się, że jesteśmy teraz na takim etapie, że mimo różnych kłód pod nogi, to się udaje. Mam nadzieję, że jeśli etap testowania innowacji zakończy się sukcesem, łatwiej będzie przekonywać inne instytucje – w Warszawie i całej Polsce.
Inkubator pomysłów prowadzimy w ramach projektu „Innowacje na ludzką miarę 2. Wsparcie w rozwoju mikroinnowacji w obszarze włączenia społecznego”, który jest finansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego.